Za nami dwa odcinki długo wyczekiwanego serialu HBO w koprodukcji z Canal+ Młody Papież. Wcześniej zaprezentowano je podczas tegorocznego festiwalu w Wenecji, gdzie serial zebrał znakomite wstępne recenzje. Jest kontrowersyjnie, dokładnie tak jak zapowiadały zwiastuny tej nietypowej produkcji, ale przede wszystkim inteligentnie i niejednoznacznie. Największą siłą dzieła Paolo Sorrentino zdaje się być fakt, że nie sposób określić, w jakim kierunku ono podąży.
Łatwo było sobie wyrobić opinię o Młodym Papieżu jeszcze przed jego premierą. Zdawało się, że będzie to historia liberalnego papieża, a może nawet anty-chrysta, który nałogowo pali i świeci tyłkiem w zwiastunach. Ci, którzy spodziewali się satyry na kościół, na Watykan, wytykania hipokryzji i absurdów, uśmiechną się już po pierwszej scenie, kiedy nasz bohater podczas pierwszego orędzia do wiernych opowie o potrzebie wolności: seksie dla przyjemności, aborcji, homoseksualizmie itd. Uśmiechną się, ale zaraz dostaną pstryczka w nos, bo okazuje się, że to jedynie sen nowowybranej głowy kościoła. W takich bezpardonowych atakach i jawnym antyklerykalizmie tkwiłby przede wszystkim banał. Sorrentino nie zniża się do takiego poziomu. U niego nic nie jest jednoznaczne.
Głównym bohaterem produkcji jest Lenny Bellardo, najmłodszy papież w historii. Wybrany dość niespodziewanie na głowę Stolicy Apostolskiej, zdawał się być idealnym kandydatem na marionetkę sterowaną przez silniejszych kardynałów. Nie wiedzą oni jeszcze, jak wielki błąd popełnili, wybierają właśnie 40-latka. Nie liczy się on bowiem z nikim. Sam zamierza rządzić kościołem i dokonać w nim absolutnej rewolucji.
Lenny, kapitalnie wykreowany tutaj przez Jude'a Law (rola życia?), to niesamowita postać, jakiej dawno nie widziałem na małym ekranie. Zapomnijcie o porównaniach do Franka Underwooda czy Rodrigo Borgii. Jest w tym bohaterze mnóstwo energii, dzikości, radykalizmu, ale też zagubienia, skrywanej niepewności oraz strachu. Jakże jest butny, gdy podczas spowiedzi twierdzi ze spokojem, że nie posiada żadnych grzechów. Idąc dalej, w kolejnym spotkaniu w konfesjonale, wyznaje, że nie wierzy w Boga. A jednak, zdaje się, że nieustannie go poszukuje. Podczas faktycznego orędzia do wiernych, krzyczy w przejęciu - "Nie muszę wam udowadniać, że Bóg istnieje. To wy macie mi udowodnić, że Go nie ma!". Kto wie, czy jego pontyfikat nie będzie ciągłym ścieraniem się z milczeniem Boga.
Oczywiście, nie raz i nie dwa krytykuje się tutaj kościelne władze, Sorrentino piętnuje hipokryzję, ale w sposób nieoczywisty. Świetnym przykładem jest tutaj kardynał Voiello, znakomity dyplomata, który zamierzał wykorzystać Lenny'ego do własnych celów, sterując nim zza kulis dla własnej chwały. Szybko nabieramy przekonania, że jest to postać zepsuta, pragnąca władzy, nielicząca się z reprezentowaną przez niego religią. By znów dostać pstryczka w nos. I ponownie nabieramy przekonania, jak dobrym twórcą jest reżyser Wielkiego Piękna, któremu nie w smak są tanie chwyty. Voiello okazuje drugą twarz. Czy ostatecznie będzie budził sympatię, czy niechęć, to ma się dopiero okazać.
Jest tu kilka genialnych momentów, jak scena z oswojeniem kangura, czy fragment, w którym papież oburza się na próby handlowania jego wizerunkiem, przywołując francuską grupę Daft Punk, czy Stanleya Kubricka, którzy skrywali się raczej w cieniu. "Jestem nikim!" - krzyczy. "Nie jestem wart ani 45 euro, ani nawet 5 euro". Ale przecież w tym skryciu tkwi jeszcze lepszy chwyt marketingowy. Ostatecznie Lenny nie pozwala nawet, by go fotografowano. W rezultacie, wspomniane orędzie do wiernych, gdy z ciemności grzmi na lud zebrany na Placu św. Piotra, to przemówienie, które potrafi wręcz wywołać ciarki na plecach.
Sprawa najważniejsza. Jeśli liczycie na papieski świat intryg, nieustanne prowokacje, atakowanie skandalami i dużo zwrotów akcji, to raczej odpuście sobie tę produkcję. To bardzo stonowany, kameralny obraz, oparty w dużej mierze na dialogach, mocno kontrowersyjny w wymowie, jednak pozbawiony tanich chwytów, przez które łatwo można było tu pójść w groteskę, jakąś satyrę. To nie jest paszkwil na kościół i na dobrą sprawę trudno jeszcze ocenić, jaki wydźwięk będzie miał Młody Papież ostatecznie. Czy będzie to mądra opowieść o poszukiwaniu wiary, Boga, czy równie inteligenty na tę wiarę atak? Na to pytanie też nie sposób odpowiedzieć po dwóch odcinkach. Ale dlatego tym bardziej szacunek należy się Sorrentino, który zapewne do ostatniego odcinka nie wyłoży wszystkich kart na stół.
-- Damian Drabik
The Young Pope
Twórca: Paolo Sorrentino
Obsada: Jude Law, Diane Keaton, Silvio Orlando, Cecile De France i inni
Gatunek: Dramat
Kraje: Francja, Hiszpania, USA, Włochy, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 28 października 2016
Twórca: Paolo Sorrentino
Obsada: Jude Law, Diane Keaton, Silvio Orlando, Cecile De France i inni
Gatunek: Dramat
Kraje: Francja, Hiszpania, USA, Włochy, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 28 października 2016
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NOWYCH SERIALI? POLUB TĘ STRONĘ:
Bardzo męczyła mnie "Rodzina Borgiów" (tak bardzo, że przestałam oglądać serial),więc bardzo się cieszę, że nie będzie to produkcja pełna spisków i zwrotów akcji. Ale.. no właśnie, musi być jakieś "ale". Jak widzę Juda Law to mam ochotę się powiesić. Nigdy nie udało mu się mnie przekonać, zawsze uważałam go za drewnianego aktora, więc naprawdę mam nadzieję, że to jego rola życia.
Odpowiedz