Nie ma się czemu dziwić, ponieważ co prawda Marvel ryzykuje, sięgając po mniej znanych bohaterów, ale absolutnie nie ryzykuje w kwestii przyrządzania swojego filmowego dzieła, korzystając jedynie ze sprawdzonych składników. Znaczy to ni mniej, ni więcej, że jeśli obejrzeliście kilka produkcji z tak zwanej pierwszej fazy uniwersum, to na dobrą sprawę obejrzeliście już wszystko.
Bo grany przez (znakomitego jak zwykle) Benedicta Cumberbatcha dr Stephen Strange to po prostu kolejna wersja Tony’ego Starka. Zadufany w sobie, arogancki, cyniczny, oschły, słowem – bogaty dupek. Taki właśnie jest Strange. Oczywiście nieprzewidziana sytuacja (w tym przypadku wypadek samochodowy, który pozbawi go marzeń dotyczących kariery neurochirurga) wywróci jego życie do góry nogami i sprawi, że będzie musiał szukać pomocy wśród ludzi, których wcześniej poniżał. Znamy to?
Strange trafia zatem do klasztoru w Nepalu, gdzieś na krańcu świata, gdzie tajemnicza kapłanka nauczy go pokory i rzucając kilkoma pseudofilozoficznymi bzdurami stłucze jego szkiełko. Scenariuszowe skróty boleśnie obnażają głupotę wielu znajdujących się w filmie sytuacji, ale nasz bohater w mgnieniu oka staje się pierwszorzędnym magiem, jakby spędził co najmniej kilkanaście lat w Hogwarcie. Ba!, mimo że podczas jego nauki widzimy rzeszę młodych adeptów i wiemy też co nieco o trzech wielkich magicznych sanktuariach ulokowanych na całym świecie, to gdy przychodzi do starcia z wrogiem, mierzą się z nim tylko cztery osoby. Deadpool by się z tego śmiał.
Twórcy filmu są jednak świadomi tych luk i uproszczeń, starają się więc wynagrodzić sytuację humorem. Znajdziemy tu zatem masę sucharów, ale i soczystych żartów z górnej półki, z reguły chodzi o to, żeby do reszty zabawić widza, aby nie musiał zastanawiać się nad głupotą tegoż produktu. I to działa. Dobry humor mają tutaj wszyscy, począwszy od głównego bohatera, a na antagoniście skończywszy. Sytuację ratuje również Benedict Cumberbatch, który jest tak rewelacyjnym aktorem, że nawet z tak schematycznie skonstruowanej postaci potrafi wykrzesać dużą dawkę energii. Niestety, pozostali są w dużo gorszej sytuacji, bo i Tilda Swinton i Mads Mikkelsen to przecież aktorzy z absolutnego topu, a tutaj zabijają ich te fatalne niekiedy dialogi i zupełnie pozbawione racji bytu motywacje.
Zaskakujące również jak bardzo chwalone są efekty specjalne w tym filmie. Nie wątpię, że te wszystkie kolory i zabawy z obrazem w stylu kalejdoskopu mogą radować oko w 3D, niemniej sama jakość efektów nie jest tak zjawiskowa, jak zapewne zdążyliście przeczytać. CGI sprowadzające wyglądem bohaterów do postaci z Simów, kukiełkowe wygibasy, to wszystko sprawia raczej sztuczne wrażenie.
Niemniej widowiskowo i kolorowo jest, trudno temu zaprzeczyć. Będzie tu wyginający się jak w Incepcji świat, będzie puszczona od tyłu destrukcja miasta i będzie też jakiś totalny fantasmagoryjny odlot, jak we śnie pijanego disneyowskiego słonika Dumbo. Dużo się tutaj dzieje, nie znajdziemy wielu niepotrzebnych dłużyzn. Doktor Strange to po prostu dobra zabawa w stylu, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić. To nic, że wtórna i kipiąca od bzdur, jak przymkniemy na to oko, to wyjdziemy z kina z szerokim bananem na twarzy. Tylko szkoda, że niestety trzeba to oko przymykać.
Marvel powinien się wreszcie odważyć i zacząć ryzykować naprawdę. Pozwalać młodym, ambitnym twórcom wprowadzać do bogatego uniwersum tę autorską świeżość, jaką dodali do tego świata chociażby James Gunn czy bracia Russo. Bo Scotta Derricksona, reżysera Doktora Strange’a w tym filmie w ogóle nie widać. Zrobił dokładnie to, czego od niego wymagano, niczym kukiełka w rękach producentów. I chyba przede wszystkim tego Strange’owi brakuje – nie lepszego scenariusza, nie wyrazistszego antagonisty, ale po prostu nieco reżyserskiej wirtuozerii i radości z kręcenia filmu.
Jeśli podobały wam się poprzednie filmy Marvela, to i Doktor Strange dostarczy wam wiele radości. Jeśli mieliście powody do narzekania, tutaj będziecie narzekać dokładnie na te same aspekty. Jeśli natomiast przeczytaliście, że to arcydzieło Marvela i najlepszy film, jaki do tej pory w tym uniwersum powstał, to absolutnie temu nie wierzcie, chyba że do szczęścia wystarczy wam mnich słuchający Beyonce. To po prostu fajne filmidło, które – przy odrobinie szczęścia – wprawi was w dobry humor.
Reżyseria: Scott Derrickson
Scenariusz: Scott Derrickson, Jon Spaihts
Obsada: Benedict Cumberbatch, Tilda Swinton, Rachel McAdams, Chiwetel Ejiofor, Mads Mikkelsen, Michael Stuhlbarg, Benedict Wong,
Muzyka: Michael Giacchino
Zdjęcia: Ben Davis
Gatunek: Fantastyka, Przygodowy
Kraj: USA
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 28 października 2016
Recenzja powstała i została opublikowana na portalu Paradoks.net.pl
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:
Jutro się wybieram. Liczę, że będę się dobrze bawił :)
OdpowiedzMi się bardzo podobało, mocno się na tym filmie uśmiałam, świetny Mads Mikkelsen, uwielbiam :)
OdpowiedzJakoś nie mam parcia na ten film, mimo że dla Mikkelsena i Cumberbatcha z pewnością warto. Już ten Marvel jednak dawno mnie znudził, wolę seriale :)
OdpowiedzMam bardzo podobne odczucia. Szkoda było patrzeć jak tyle świetnych aktorów marnuje się na planie...
OdpowiedzMi tam się podobało :) Owszem, nie obyło się bez niedociągnięć i faktu, że Strange to po prostu inne wcielenie Starka, ale koniec końców dobrze mi się oglądało ten film. Niemniej jednak - przynajmniej w mojej opinii - jest to film, który wystarczy obejrzeć tylko raz, później nie ciągnie do powtórek.
OdpowiedzJeden z najlepszych filmów ze stajni Marvela. Właśnie skończyłem oglądać i szczerze polecam: http://bit.do/DoctorStrange
OdpowiedzWybitny neurochirurg doznaje wypadku w wyniku którego traci władzę w rękach. W poszukiwaniu uzdrowienia udaję się do Nepalu gdzie zyskuje nadprzyrodzone moce. Już jako potężny czarodziej staje do walki z metafizycznymi siłami ciemności. Marvel wprowadza kolejnego bohatera w swoim stylu. Walka dobra ze złem, świetne efekty specjalne, dowcipne dialogi są charakterystyczne dla filmów z tej wytwórni i taki też jest
OdpowiedzDr Strange. Jednak film bywa momentami nie do końca zrozumiały, a głównemu bohaterowi brakuje nieco wyrazistości (komuś też się przypominał Tony Stark?).
Dobra propozycja dla fanów serii, wprowadzająca powiew świeżości do Marvelowskich szeregów superherosów.
6,5/10
Jeśli nie masz ochoty czytać długich recenzji, a chcesz się dowiedzieć o co chodzi w filmie i czy warto go obejrzeć - czytaj Szybkie recenzje Filmowe na facebook.com/SzybkieRecenzjeFilmowe
Cały film Doktor Strange (2016) dostępny online z polskim dubbingiem
Odpowiedzhttp://seansik24.pl/filmyonline/doktor-strange-2016-dubbing-pl/