Co by było, gdyby dwóch dwudziestoparolatków korzystających z życia pełną gębą i wiecznie jarających trawę, wygrało nagle wart ponad 300 mln dolarów kontrakt na dostawę broni dla amerykańskiej armii tworzonej w Afganistanie? Todd Phillips, reżyser trylogii Kac Vegas, próbuje odpowiedzieć na to pytanie w swoim najnowszym filmie Rekiny wojny, wrzucając swoich bohaterów w sam środek międzynarodowego piekła, pełnego przekrętów, prania brudnych pieniędzy oraz przemocy. Phillips, w swoim stylu, poważny temat sprowadza do szalonej jazdy bez trzymanki, mijając się znacznie z prawdą (tak! ta historia wydarzyła się naprawdę), serwując widzom interesującą rozrywkę z nieco nadętym, moralizatorskim wydźwiękiem.
Wspomniałem, że ta historia wydarzyła się naprawdę, jednak film Phillipsa to niemal czysta fikcja. Zgadzają się jedynie nazwiska głównych bohaterów oraz punkt wyjściowy, czyli fakt, że dwóch potencjalnie zupełnie nienadających się do tego ludzi - wiecznie zjaranych dzieciaków, wygrało najważniejszy kontrakt na dostawę broni dla amerykańskiej armii. I, mimo niesamowitych zawirowań, niemal im się to udało. Paradoksalnie, przeszkodził im sam amerykański rząd, nieudolna administracja Busha. Doprowadziwszy do skandalu, ten sam amerykański rząd wykorzystał chłopaków jako mięso armatnie, umywając ręce. Całą historię opisał Guy Lawson w swoim artykule w "Rolling Stone", a później w swojej książce (jej recenzję znajdziecie TUTAJ), zdradzając niewyobrażalne wręcz dla zwykłego zjadacza chleba sprawy związane z międzynarodowym handlem bronią. Cała Ameryka zadawała sobie po tym skandalu pytanie, jak to możliwe, że dwóch młodych ludzi zdobyło taki kontrakt, podczas gdy Lawson zadał pytanie, jak to możliwe, że tylko oni zostali ukarani, skoro ogromną nieudolnością, ignorancją i zaślepieniem wykazali się ludzie z najwyższego szczebla, nawet z samego Pentagonu.
Rozpisuję się o książce, ponieważ ta historia posiada tak ogromny potencjał, że w innych rękach mogłaby się stać podstawą pod, być może, oscarową produkcję. Jeśli akcenty rozłożono by inaczej, chociażby skupiając się na głębi bohaterów, mocniej podkreślając zaborczość, charyzmę i chciwość granego przez Jonah Hilla Efraima Diverolego, czy też ukazując ich niezwykłe umiejętności radzenia sobie z każdą nieprzewidzianą sytuacją. Dość powiedzieć, że ci chłopcy prawie nie opuszczali USA, zawsze potrafili znaleźć kogoś, kogo należałoby wysłać w potencjalnie niebezpieczny rejon. Wysługując się innymi, niemalże całą operację (za kilkoma wyjątkami) przeprowadzili z własnego biura. Cała ta historia to zresztą reakcja łańcuchowa, z którą gdzieś pośrednio łączy się śmierć ponad dwudziestu niewinnych osób w eksplozjach w Albanii z 2008 roku, czy fakt, że przez ignorancję i bzdurne prawo USA, żołnierze w Afganistanie przez jakiś czas nie mieli czym strzelać, mimo że sprawne naboje czekały jedynie na wysyłkę. Nic śmiesznego. Phillips jednak nie miał ambicji nakręcenia być może najlepszego filmu w swojej karierze (a mając taką podstawę w postaci artykułu Lawsona oraz takich aktorów jak Hill i Teller, mógłby chociaż spróbować), pozostając w bezpiecznych dla siebie rejonach głupawej komedii pełnej zwrotów akcji, prostego humoru oraz kontrolowanego chaosu.
Co wcale nie znaczy, że źle się to ogląda. Niewykorzystany potencjał, to jedna sprawa, ale trzeba przyznać, że Phillips potrafi rozbawić i zaangażować widza. Nie jest to rozrywka najwyższych lotów, ale jako kumpelska komedia sprawdza się doskonale. Przede wszystkim dzięki naprawdę udanym rolom Hilla i Tellera. Umiejętności tego pierwszego wydają się w tym wypadku nawet zbyt duże, jak na ten film. I znów, aż prosiło się, aby wycisnąć z jego postaci jeszcze więcej. Nie ma wątpliwości, że Hill by podołał. Gorzej ze scenarzystami.
Bez wątpienia z tą historią i tymi aktorami, inny reżyser mógłby nakręcić film z absolutnie najwyższej półki, nie koniecznie w komediowym wydaniu. Phillips oddaje w nasze ręce czystą rozrywkę, zwariowane kumpelskie kino pełne przygód, akcji i z odrobiną moralizatorstwa w postaci krytyki "amerykańskiego snu". Nie wszystko tu gra, przede wszystkim na poziomie scenariusza i w kwestii rozłożenia akcentów, ale ogląda się to bez zgrzytania zębami. Mógł wyjść z tego film, o którym mówiłoby się jeszcze przez długi czas. Wyszła udana wakacyjna komedia, o której za rok nie będziemy pamiętać.
Wspomniałem, że ta historia wydarzyła się naprawdę, jednak film Phillipsa to niemal czysta fikcja. Zgadzają się jedynie nazwiska głównych bohaterów oraz punkt wyjściowy, czyli fakt, że dwóch potencjalnie zupełnie nienadających się do tego ludzi - wiecznie zjaranych dzieciaków, wygrało najważniejszy kontrakt na dostawę broni dla amerykańskiej armii. I, mimo niesamowitych zawirowań, niemal im się to udało. Paradoksalnie, przeszkodził im sam amerykański rząd, nieudolna administracja Busha. Doprowadziwszy do skandalu, ten sam amerykański rząd wykorzystał chłopaków jako mięso armatnie, umywając ręce. Całą historię opisał Guy Lawson w swoim artykule w "Rolling Stone", a później w swojej książce (jej recenzję znajdziecie TUTAJ), zdradzając niewyobrażalne wręcz dla zwykłego zjadacza chleba sprawy związane z międzynarodowym handlem bronią. Cała Ameryka zadawała sobie po tym skandalu pytanie, jak to możliwe, że dwóch młodych ludzi zdobyło taki kontrakt, podczas gdy Lawson zadał pytanie, jak to możliwe, że tylko oni zostali ukarani, skoro ogromną nieudolnością, ignorancją i zaślepieniem wykazali się ludzie z najwyższego szczebla, nawet z samego Pentagonu.
Rozpisuję się o książce, ponieważ ta historia posiada tak ogromny potencjał, że w innych rękach mogłaby się stać podstawą pod, być może, oscarową produkcję. Jeśli akcenty rozłożono by inaczej, chociażby skupiając się na głębi bohaterów, mocniej podkreślając zaborczość, charyzmę i chciwość granego przez Jonah Hilla Efraima Diverolego, czy też ukazując ich niezwykłe umiejętności radzenia sobie z każdą nieprzewidzianą sytuacją. Dość powiedzieć, że ci chłopcy prawie nie opuszczali USA, zawsze potrafili znaleźć kogoś, kogo należałoby wysłać w potencjalnie niebezpieczny rejon. Wysługując się innymi, niemalże całą operację (za kilkoma wyjątkami) przeprowadzili z własnego biura. Cała ta historia to zresztą reakcja łańcuchowa, z którą gdzieś pośrednio łączy się śmierć ponad dwudziestu niewinnych osób w eksplozjach w Albanii z 2008 roku, czy fakt, że przez ignorancję i bzdurne prawo USA, żołnierze w Afganistanie przez jakiś czas nie mieli czym strzelać, mimo że sprawne naboje czekały jedynie na wysyłkę. Nic śmiesznego. Phillips jednak nie miał ambicji nakręcenia być może najlepszego filmu w swojej karierze (a mając taką podstawę w postaci artykułu Lawsona oraz takich aktorów jak Hill i Teller, mógłby chociaż spróbować), pozostając w bezpiecznych dla siebie rejonach głupawej komedii pełnej zwrotów akcji, prostego humoru oraz kontrolowanego chaosu.
Co wcale nie znaczy, że źle się to ogląda. Niewykorzystany potencjał, to jedna sprawa, ale trzeba przyznać, że Phillips potrafi rozbawić i zaangażować widza. Nie jest to rozrywka najwyższych lotów, ale jako kumpelska komedia sprawdza się doskonale. Przede wszystkim dzięki naprawdę udanym rolom Hilla i Tellera. Umiejętności tego pierwszego wydają się w tym wypadku nawet zbyt duże, jak na ten film. I znów, aż prosiło się, aby wycisnąć z jego postaci jeszcze więcej. Nie ma wątpliwości, że Hill by podołał. Gorzej ze scenarzystami.
Bez wątpienia z tą historią i tymi aktorami, inny reżyser mógłby nakręcić film z absolutnie najwyższej półki, nie koniecznie w komediowym wydaniu. Phillips oddaje w nasze ręce czystą rozrywkę, zwariowane kumpelskie kino pełne przygód, akcji i z odrobiną moralizatorstwa w postaci krytyki "amerykańskiego snu". Nie wszystko tu gra, przede wszystkim na poziomie scenariusza i w kwestii rozłożenia akcentów, ale ogląda się to bez zgrzytania zębami. Mógł wyjść z tego film, o którym mówiłoby się jeszcze przez długi czas. Wyszła udana wakacyjna komedia, o której za rok nie będziemy pamiętać.
-- Damian Drabik
Rekiny Wojny
Reżyseria: Todd Phillips
Scenariusz: Todd Phillips, Stephen Chin, Jason Smilovic
Obsada: Jonah Hill, Miles Teller, Ane de Armas, Bradley Cooper, Shaun Toub i inni
Muzyka: Cliff Martinez
Zdjęcia: Lawrence Sher
Gatunek: Komedia, Akcja
Kraj: USA
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 19 sierpnia 2016
ZOBACZ TAKŻE RECENZJE:
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:
Naprawdę jestem zaskoczona, że taka sytuacja miała miejsce, nie słyszałam o tym wcześniej. Kompletnie się zgadzam, że to materiał na bardzo dobry film, nawet oscarowy. Szkoda, że potenciał nie został wykorzystany, ale może jako komedia się nada na spokojny wieczór :P
OdpowiedzChyba sobie obejrzę. "Pan życia i śmierci", inna wariacja dotycząca prawdziwej historii związanej z handlem bronią, całkiem mi się podobał. To już pewnie będzie o wiele mniej dramatyczna opowieść, ale raczej warto zobaczyć :)
OdpowiedzDzięki bardzo za recenzję i filmu i książki! Film mi się podobał, pomyślałam po seansie że fajnie zobaczyć dobrze zrealizowaną komedię w konwencji, która zazwyczaj nie wychodzi poza rzygi imprezujących kumpli. Teraz bardzo żałuję, że twórcy nie postawili sobie poprzeczki wyżej. Chętnie zobaczyłabym taki Big Short o handlu bronią i polityce
Odpowiedz