Arogancki bogacz w wyniku wypadku przechodzi metamorfozę i staje się obrońcą świata. Znane? Oczywiście. Tak właśnie, w wielkim skrócie, prezentuje się historia najnowszego bohatera od Marvela – Doctora Strange’a.
Stephen Strange był dla mnie postacią zupełnie nieznaną, dlatego przed seansem zrobiłem małe rozpoznanie i poczytałem o nim trochę. Geneza jego superbohaterskiej tożsamości jest w filmie mocno uproszczona względem komiksów, ale do tego Marvel raczej zdążył przyzwyczaić. Sęk w tym, że tym razem twórcy poszli o krok za daleko i bardzo mocno uprościli nie tylko historię, jak Strange staje się jednym z najwybitniejszych magów w swoim uniwersum, ale w ogóle całą fabułę produkcji.
Kiedy poważny wypadek samochodowy odbiera mu możliwość pracy jako neurochirurg, Stephen Strange, dowiedziawszy się o tajemniczym uzdrowieniu nieuleczalnie chorego kaleki, wyrusza do Nepalu, żeby znaleźć tam dla siebie pomoc. Zamiast tego odnajduje świątynię pełną ludzi, posługujących się tajemniczą magią, którzy, po bardzo krótkim procesie rekrutacji, postanawiają uczyć i jego. Wszystko to przebiega tak szybko i tak łatwo, że sztuczność aż kłuje w oczy. Strange, deklarujący na ekranie, że nie wierzy w duszę, życie pozagrobowe i siłę umysłu, po krótkim pokazie wręcz błaga, żeby zacząć go szkolić. A kiedy w końcu rozpoczyna szkolenie, wszystko idzie mu jak z płatka. Rozumiem, że chodziło o pokazanie jego naturalnego talentu do magii i nieprzeciętnych zdolności, ale wystarczyłoby poświęcić pięć do dziesięciu minut filmu na pokazanie, że jego niewiara, którą epatował, jest dla niego przeszkodą w posługiwaniu się czarami, i już całość wypadłaby bardziej wiarygodnie. Może byłoby to nieco sztampowe i zrobione na zwór Luke’a Skywalkera z Imperium Kontratakuje, ale zdecydowanie lepiej wyglądałoby na ekranie.
Głupotę scenariusza i sztywne dialogi ratuje nieco odtwórca głównej roli, Benedict Cumberbatch, oraz typowo marvelowski humor. Grający Strange’a aktor jest w wyśmienitej formie i świetnie się go ogląda, doskonale też poradził sobie z kiepsko rozpisaną rolą, nadając jej barwy i energii, dzięki której nie da się nie lubić tego zadufanego w sobie buca, jakim jest dr. Stephen. Przykro mi, że tego samego nie mogę powiedzieć o dwójce innych, znanych aktorów, którzy w filmie występują. Uwielbiany przeze mnie Mads Mikkelsen w roli czarnego charakteru jest po prostu słaby, a jego motywacje są marne i naciągane. Tilda Swinton jako Przedwieczna także wzbudza raczej zażenowanie, niż respekt, którego można by oczekiwać od postaci jej pokroju.
Wizualnie film wygląda naprawdę dobrze, ale swoje prawdziwe walory odkrywa dopiero w 3D w technologii IMAX, co moim zdaniem jest nieco krzywdzące dla osób lubiących produkcje 2D. Nie ma jednak wątpliwości, że mistrzowskie efekty specjalne wgniatają w fotel i momentami potrafią tuszować to, co reżyser i scenarzyści zepsuli.
Oglądając Doctora Strange’a gdzieś z tyłu głowy miałem uczucie, że już to widziałem, że to już było. Nawiązania do Iron Mana są tu zupełnie oczywiste, co być może dałoby się przełknąć, gdyby fabułę poprowadzono inaczej, wolniej, bez ślepego pędzenia naprzód. Tak jednak nie jest, dostaliśmy zatem film wtórny, pozbawiony głębi i większego sensu. Dla fanów produkcji Marvela mogę go szczerze polecić, bo nie odbiega on jakością od większości filmów z tej wytwórni. Osobiście oczekiwałem czegoś znacznie lepszego po tytule, który wprowadza tyle nowych wątków do MCU.
-- Adrian Widłak
Doctor Strange
Reżyseria: Scott Derrickson
Scenariusz: Scott Derrickson, Jon Spaihts
Obsada: Benedict Cumberbatch, Tilda Swinton, Rachel McAdams, Chiwetel Ejiofor, Mads Mikkelsen, Michael Stuhlbarg, Benedict Wong,
Muzyka: Michael Giacchino
Zdjęcia: Ben Davis
Gatunek: Fantastyka, Przygodowy
Kraj: USA
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 28 października 2016
Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy
ZOBACZ TEŻ RECENZJE INNYCH FILMÓW Z UNIWERSUM:
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:
Bylam w weekend w kinie. Jako fanka super bohaterów jestem usatysfakcjonowana, ale mialam wrażenie, że po ekranie biega nie kto inny jak sam Sherlock Holmes ;)
Odpowiedz