Filmowa seria Resident Evil pod wieloma względami przypomina mi cykl Underworld. W obu przypadkach na pierwszy plan wysunięta jest piękna (choć zmęczona już życiem) heroina w lateksie, która kopie tyłki mutującym się przeciwnikom. Obie te serie także ciągną się w nieskończoność a scenarzyści nie mają już zupełnie pomysłów, jak to wszystko poskładać do kupy. Mila Jovovich powraca jako Alice już po raz szósty. I ponoć ostatni.
Już od jakiegoś czasu nie skupiam się szczególnie na fabule tej serii, w której przecież scenariusz i tak służy jedynie za pretekst, by urządzić jak najbardziej widowiskową rzeźnię. Odkąd w grę weszło klonowanie samej Alice, a poziom absurdów przekroczył już dawno bezpieczną granicę, uznałem że lepiej po prostu cieszyć się ucinanymi kończynami niż wikłać się w meandry bzdurnego scenariusza. Mimo wszystko bowiem RE pozostaje - mimo całej swojej głupoty - serią, która przez tyle lat nadal operuje R-ką, co znaczy że jest krwawą jatką tylko dla dorosłych i nikt tu nie robi z hordy zombiaków pożywki dla dzieci i młodzieży, jak to uczyniono kiedyś w World War Z.
Akcja filmu zaczyna się niedługo po wydarzeniach znanych z Retrybucji. Alice wraz z przyjaciółmi zamierza powrócić do laboratorium The Hive w Raccoon City i ostatecznie doprowadzić do zagłady konceru Umbrella i jego tworów oraz raz na zawsze uratować ludzkość. Powrócą postaci znane z poprzednich odsłon, takie jak Claire Redfield, Dr Isaacs czy Wesker. Niestety z kolei inni bohaterowie, jak Jill Valentine, Ada Wong czy Chris Redfield, przepadają bez słowa wytłumaczenia.
To film przede wszystkim dla fanów, który z radością eksploruje wątki, które poznawaliśmy przez ostatnie 15 lat. Anderson szafuje konwencjami i klimatem, raz wrzucając nas na post-apo rodem z Mad Maxa, gdzie indziej tworzy klimat iście Lovecraftowski - wszystko oczywiście z dużym przymrużeniem oka i maksymalnym skoncentrowaniu się na rozrywce. Nie zdziwicie się nawet, jak zobaczycie tu zombie... smoki.
Resident Evil: Ostatni rozdział to taki niezobowiązujący kawałek kina w sam raz pod popcorn. Głupie to niekiedy aż głowa boli, ale jednocześnie kolejne efekciarskie pojedynki są konstruowane na tyle zmyślnie, że ostatecznie całość dostarcza sporo dobrej zabawy. Rzecz przede wszystkim dla miłośników całego cyklu, ci raczej nie zawiodą się szóstą odsłoną. Dużo krwi, dużo akcji, Mila ciągle w formie. Jeśli do tej pory nie przeszkadzał Wam brak scenariusza, to tutaj też nie zwrócicie nawet na ten aspekt uwagi.
Już od jakiegoś czasu nie skupiam się szczególnie na fabule tej serii, w której przecież scenariusz i tak służy jedynie za pretekst, by urządzić jak najbardziej widowiskową rzeźnię. Odkąd w grę weszło klonowanie samej Alice, a poziom absurdów przekroczył już dawno bezpieczną granicę, uznałem że lepiej po prostu cieszyć się ucinanymi kończynami niż wikłać się w meandry bzdurnego scenariusza. Mimo wszystko bowiem RE pozostaje - mimo całej swojej głupoty - serią, która przez tyle lat nadal operuje R-ką, co znaczy że jest krwawą jatką tylko dla dorosłych i nikt tu nie robi z hordy zombiaków pożywki dla dzieci i młodzieży, jak to uczyniono kiedyś w World War Z.
Akcja filmu zaczyna się niedługo po wydarzeniach znanych z Retrybucji. Alice wraz z przyjaciółmi zamierza powrócić do laboratorium The Hive w Raccoon City i ostatecznie doprowadzić do zagłady konceru Umbrella i jego tworów oraz raz na zawsze uratować ludzkość. Powrócą postaci znane z poprzednich odsłon, takie jak Claire Redfield, Dr Isaacs czy Wesker. Niestety z kolei inni bohaterowie, jak Jill Valentine, Ada Wong czy Chris Redfield, przepadają bez słowa wytłumaczenia.
To film przede wszystkim dla fanów, który z radością eksploruje wątki, które poznawaliśmy przez ostatnie 15 lat. Anderson szafuje konwencjami i klimatem, raz wrzucając nas na post-apo rodem z Mad Maxa, gdzie indziej tworzy klimat iście Lovecraftowski - wszystko oczywiście z dużym przymrużeniem oka i maksymalnym skoncentrowaniu się na rozrywce. Nie zdziwicie się nawet, jak zobaczycie tu zombie... smoki.
Resident Evil: Ostatni rozdział to taki niezobowiązujący kawałek kina w sam raz pod popcorn. Głupie to niekiedy aż głowa boli, ale jednocześnie kolejne efekciarskie pojedynki są konstruowane na tyle zmyślnie, że ostatecznie całość dostarcza sporo dobrej zabawy. Rzecz przede wszystkim dla miłośników całego cyklu, ci raczej nie zawiodą się szóstą odsłoną. Dużo krwi, dużo akcji, Mila ciągle w formie. Jeśli do tej pory nie przeszkadzał Wam brak scenariusza, to tutaj też nie zwrócicie nawet na ten aspekt uwagi.
-- Krzysztof Strzelecki
Resident Evil: Ostatni rozdział
Reżyseria: Paul W.S. Anderson
Scenariusz: Paul W.S. Anderson
Obsada: Mila Jovovich, Ian Glen, Ali Larter i inni
Muzyka: Paul Haslinger
Zdjęcia: Glen MacPherson
Gatunek: Sci-fi, Horror
Kraj: Australia, Francja, Kanada, Niemcy
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 27 stycznia 2017
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:
"Głupie to niekiedy aż głowa boli" - hahahaha, okej. :D
OdpowiedzWidziałem tylko pierwszy film serii i maiłem mieszane uczucia, choć wtedy była to pewna nowość. Mógł się podobać. Z drugiej strony jeżeli powstało tyle kontynuacji, to chyba ktoś to ogląda i producentom się opłaca. Swoją drogą Mila jest całkiem fajna.
OdpowiedzGniot! :)
OdpowiedzResident Evil Ostatni rozdział (2016) cały film online napisy pl
Odpowiedzhttp://seansik24.pl/filmyonline/resident-evil-ostatni-rozdzial-2016-napisy-pl/