Na ekranach polskich kin króluje właśnie wzruszająca opowieść naznaczona tęsknotą i wielkim pragnieniem odnalezienia rodziny - Lion. Droga do domu. Brawurowo obsadzona produkcja (Dev Patel, Rooney Mara, Nicole Kidman) stanowi ekranizację autobiograficznej książki Saroo Brierleya. Właśnie tę książkę z filmową okładką znajdziemy obecnie w księgarniach za sprawą wydawnictwa Znak. Myślę, że warto sięgnąć po tę pozycję, która spodoba się przede wszystkim miłośnikom tego typu chwytających za serce historii. A znaczenia dodaje jej fakt, że w końcu jest to historia prawdziwa.
Bohaterem tej historii jest sam autor, Saroo Brierley, który w wieku pięciu lat gubi się na dworcu kolejowym, zmęczony, wsiada do przypadkowego pociągu i zasypia. Po przebudzeniu okazuje się, że jest półtora tysiąca kilometrów od domu. Walczy o życie na przerażających ulicach Kalkuty. Wreszcie zostaje adoptowany i trafia do Australii. Po latach wykorzystuje współczesne technologie, by odnaleźć rodzinę, podczas gdy pomóc mu mogą jedynie wspomnienia.
Tę relację czyta się dosłownie z zapartym tchem. Gwarantuję, że jeśli już zaczniecie lekturę, to nie oderwiecie się od niej do samego końca. To nie jest oczywiście literatura najwyższych lotów, ale smaku dodaje jej prawdziwość opisywanych wydarzeń, a sam Brierley bez problemu manewruje między kolejnymi wątkami, nie wątpię też, że niektóre z nich nieco podkoloryzuje, ale - rzecz jasna - uczciwie i subtelnie, nie po to, by nadać swojej historii fikcyjnego pazura, lecz jedynie by nieco ją ubarwić. Całość i bez tego jest już wystarczająco dramatyczna.
Warto podkreślić, że wydanie uzupełnione jest o archiwalne fotografie przedstawiające Birerly'ego i jego rodziny, zarówno tę australijską jak i indyjską. Tych kilka zdjęć, zawierających również mapy, skany paszportów itd, potrafi doskonale oddać ogrom trudu włożonego w poszukiwania. Trudu, trzeba to zaznaczyć, nieprawdopodobnego. Szanse na to, by ta historia skończyła się szczęśliwie, były niemal zerowe.
Lion. Droga do domu to wyciskacz łez w dobrym, tradycyjnym stylu. Czytelnik wie, czego się spodziewać po takiej historii i właśnie to dostaje. Skojarzenia z innymi podobnymi historiami, jak Slumdog czy Życie Pi są jak najbardziej na miejscu. Birerley przeżył niesamowitą wręcz historię i dokonał fascynującej, dramatycznej podróży w celu odnalezienia rodziny. To opowieść z rodzaju tych nieprawdopodobnych, która kończy się szczęśliwie i bezsprzecznie wzruszy absolutnie każdego czytelnika. Polecam.
Bohaterem tej historii jest sam autor, Saroo Brierley, który w wieku pięciu lat gubi się na dworcu kolejowym, zmęczony, wsiada do przypadkowego pociągu i zasypia. Po przebudzeniu okazuje się, że jest półtora tysiąca kilometrów od domu. Walczy o życie na przerażających ulicach Kalkuty. Wreszcie zostaje adoptowany i trafia do Australii. Po latach wykorzystuje współczesne technologie, by odnaleźć rodzinę, podczas gdy pomóc mu mogą jedynie wspomnienia.
Tę relację czyta się dosłownie z zapartym tchem. Gwarantuję, że jeśli już zaczniecie lekturę, to nie oderwiecie się od niej do samego końca. To nie jest oczywiście literatura najwyższych lotów, ale smaku dodaje jej prawdziwość opisywanych wydarzeń, a sam Brierley bez problemu manewruje między kolejnymi wątkami, nie wątpię też, że niektóre z nich nieco podkoloryzuje, ale - rzecz jasna - uczciwie i subtelnie, nie po to, by nadać swojej historii fikcyjnego pazura, lecz jedynie by nieco ją ubarwić. Całość i bez tego jest już wystarczająco dramatyczna.
Warto podkreślić, że wydanie uzupełnione jest o archiwalne fotografie przedstawiające Birerly'ego i jego rodziny, zarówno tę australijską jak i indyjską. Tych kilka zdjęć, zawierających również mapy, skany paszportów itd, potrafi doskonale oddać ogrom trudu włożonego w poszukiwania. Trudu, trzeba to zaznaczyć, nieprawdopodobnego. Szanse na to, by ta historia skończyła się szczęśliwie, były niemal zerowe.
Lion. Droga do domu to wyciskacz łez w dobrym, tradycyjnym stylu. Czytelnik wie, czego się spodziewać po takiej historii i właśnie to dostaje. Skojarzenia z innymi podobnymi historiami, jak Slumdog czy Życie Pi są jak najbardziej na miejscu. Birerley przeżył niesamowitą wręcz historię i dokonał fascynującej, dramatycznej podróży w celu odnalezienia rodziny. To opowieść z rodzaju tych nieprawdopodobnych, która kończy się szczęśliwie i bezsprzecznie wzruszy absolutnie każdego czytelnika. Polecam.
-- Damian Drabik
Autor: Saroo Brierley
Gatunek: Autobiografia, Literatura współczesna
Wydawnictwo: Znak
Data premiery: 23 listopada 2016
za egzemplarz recenzencki dziękujemy Wydawnictwu:
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:
Byłam na tym w kinie i płakałam jak bóbr :) ksiązkę też chętnie przeczytam :)
OdpowiedzMnie niestety takie ckliwo-titanicowe historie nie przekonują
OdpowiedzFilm zobaczę w tv, pewno na jakieś święta ;) książka to chyba raczej nie dla mnie
Odpowiedz