Autor: Richard Bachman (Stephen King)
Wydawnictwo: Albatros A. Kuryłowicz
Gatunek: Thriller, Sensacja, Fantastyka
Data premiery: 2010
Stephena Kinga nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać. Wystarczy wspomnieć, że określany jest mianem mistrza grozy. Ale w tym wypadku nie będzie mowy o horrorze, teoretycznie nie będzie nawet mowy o książce Kinga. Uciekinier jest bowiem powieścią napisaną przez zmarłego w 1985 roku Richarda Bachmana. Inna sprawa, że Bachman i twórca Zielonej Mili to w rzeczywistości jedna osoba.
Na trzy lata przed swoją "śmiercią" Bachman wydał książkę, która wkrótce stała się podstawą do nakręcenia filmu o tym samym tytule, z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Słynny mięśniak wcielił się w postać Bena Richardsa, ale produkcja ta znacznie odbiegała od powieści, dlatego pozostańmy przy pierwowzorze.
Książkowy Ben Richards żyje w niedalekiej przyszłości. Ma kochającą żonę i córeczkę, ale w jego ubogiej rodzinie nie odnajdziemy śladów sielanki. Z powodu braku pieniędzy, rodzice uciekają się do różnych sposobów, aby zdobyć je na leczenie chorej córki. Osobom takim jak oni nie jest bowiem łatwo żyć w wykreowanym przez Bachmana okrutnym świecie. Społeczeństwo dzieli się na biedne i bogate, a różnice między nimi są tak diametralne, że dla obu grup stworzono osobną walutę. Ubodzy żyją w brudnych i obskurnych miejscach, w gettach specjalnie dla nich wydzielonych, wdychając zanieczyszczone powietrze i łapiąc choroby, o których nawet nie słyszeli. Władza ogranicza im dostęp do informacji, pozostawiając jedynie odbiornik telewizyjny, dostarczający maksimum rozrywki przez całą dobę. Władzą w tym świecie jest bowiem telewizja. Społeczeństwo, zarówno biedni jak i bogaci, chwyta tę rozrywkę w postaci najróżniejszych teleturniejów i reality show, w których stawką są ogromne pieniądze, ale także ludzkie życie. Przykładem może być Dolarowa Karuzela, w której uczestnik otrzymuje pieniądze, za każdą wytrzymaną na obracającym się kole minutę. W tym czasie zadawane mu są pytania. Ale najważniejsze jest to, że w teleturnieju mogą brać udział jedynie ludzie z chorobami serc. Wielu pewnie dostawało śmiertelnych ataków w trakcie trwania programu, ale czego to się nie robi dla pieniędzy? Trzeba też pamiętać, że trup na żywo podnosi oglądalność.
Jak wspomniałem na początku, powieść ta nie jest horrorem, jednak ja odnalazłem w niej elementy grozy, chociaż nie takie, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Mimo, że nie znajdziemy tutaj żadnych nadprzyrodzonych sił, przerażających potworów czy czegoś jeszcze gorszego, to jednak każdą kartkę książki przewracałem z niepokojem i lękiem. Lękiem przed przyszłością, która może wyglądać jak ta ze świata Bena Richardsa. Lękiem przed ludźmi, którzy nie cofną się przed niczym dla zdobycia pieniędzy oraz przed ludźmi, którzy z radością w sercu patrzą na cudze nieszczęście. Czytając, obawiałem się, że świat może stać się tak bardzo zły i zepsuty, że stanie się miejscem, w którym przeciętny człowiek traktowany jest jak gryzoń, któremu pod pozorem lśniącego sera wpycha się ogłupiającą rozrywkę, karmi kłamstwami i wreszcie go niszczy. A ten strach jest o tyle autentyczny, że pewnego rodzaju namiastkę tej fikcji, możemy odnaleźć w naszym własnym świecie. W końcu dziś wszędzie, począwszy od wydarzeń na najwyższym szczeblu, a skończywszy na samym dole, liczą się tylko pieniądze. A stacje telewizyjne prześcigają się wymyślaniu kolejnych talent show, zapychając ramówki bzdetami dla masy i wciskając reklamy wszędzie, gdzie tylko się da. Wszystko po to, aby przeciętny odbiorca, oglądał, kupował i pracował, nie zawracając sobie głowy poważnymi sprawami.
W tytułowego bohatera w adaptacji z 1987 roku wcielił się Arnold Schwarzenegger |
Ben Richards nie był przystosowany do życia w takim świecie. Wielokrotnie wyrzucano go z pracy, za brak podporządkowania. Ale gdy w grę weszło życie jego córki, postanowił wreszcie ucieszyć Sieć i wziąć udział w ich programie. Trafił na najbardziej prestiżowy teleturniej, który co dziennie ogląda na żywo miliony telewidzów. Jego zadaniem miała być ucieczka przed ścigającą go policją. Jeśli udałoby mu się zwodzić ich przez 30 dni, otrzymałby główną nagrodę pieniężną. Ale to jeszcze nigdy nikomu się nie udało. Akcja przypomina bowiem prawdziwą nagonkę, a do poszukiwań uciekiniera mobilizowana jest policja i specjalne jednostki Sieci.
W tej przepełnionej akcją i napięciem powieści, Ben Richards jest niczym "mrówka rzucona na szyny" z wiersza Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Trudno wyobrazić sobie, żeby człowiek, któremu sukcesywnie propagandowo niszczy się wizerunek (to też wcale nie jest wizja dalekiej przyszłości) i przypina łatkę brutalnego mordercy, a dodatkowo ścigają go oddziały twardzieli, których jedynym celem jest podziurawienie zbiega na oczach milionów widzów, był w stanie długo przetrwać. Na każdym kroku spotyka się z nienawiścią, inni donoszą na niego Sieci, za co dostają pieniądze, nie jest w stanie ukryć się nawet na chwilę. Na szczęście spotyka też ludzi, którzy nie dali się jeszcze ogłupić, którzy będąc na samym dnie, robili wszystko, by zachować człowieczeństwo.
Richard Bachman rękoma Stephena Kinga napisał diabelnie wciągającą powieść. Podzieloną na sto krótkich rozdziałów, czyta się ją dokładnie tak, jakby oglądało się jakiś telewizyjny serial. Tak jak po skończonym odcinku szybko chcielibyśmy obejrzeć następny, tak tu zupełnie nie chcemy odrywać się od książki, szybko przerzucając kolejne strony. Ciągle coś się dzieje, ciągle toczy się akcja, nie dając ani chwili wytchnienia.
Zabrakło mi tu jednak bardzo wyrazistych postaci, do których przyzwyczaił mnie King. Tym razem szczególnie skupia się na głównym bohaterze, pozostałych traktując nieco swobodniej. Jego rodzina natomiast przedstawiona jest w bardzo płytki sposób, żona nie jest w stanie nawet odbyć prawdziwej, przejmującej, być może ostatniej rozmowy ze swoim mężem. Widać pod tym względem spore zróżnicowanie, ponieważ niektóre postacie zapadają w pamięci, a niektóre giną gdzieś w natłoku akcji. Chociaż książkę czyta się bardzo szybko i lekko, napisana jest w znakomitym stylu i dotyka naprawdę ważnych problemów, o których wspomniałem wcześniej, to jednak brakuje jej znamion arcydzieła. Z jednej strony zmusiła mnie do zastanowienia i wywołała uczucie lęku, ale z drugiej pozostała takim szybkim sensacyjniakiem, który kończy się pustką jak tego rodzaju filmy, a potem szybko wypada z pamięci. Tak jakby nie udało się w pełni wykorzystać potencjału powieści. I gdzieś pozostaje to lekkie rozczarowanie.
PODAJ DALEJ →