Na polskie wydanie tej powieści miłośnicy horroru musieli czekać bardzo długo. Sława, jaką Dom z liści Marka Danielewskiego zdobył na świecie, tylko podsycała apetyty rodzimych czytelników. W tym roku ta legendarna już książka trafiła w polskim tłumaczeniu na półki naszych księgarń, za sprawą , które specjalizuje się w publikowaniu tego typu perełek. Co ciekawe, zanim Dom z liści ujrzał światło dzienne w 2000 roku, sam Danielewski przez prawie 10 lat doprowadzał ją go perfekcji. Nic dziwnego, sprawa z tą historią wcale nie jest prosta. Ci, którzy mieli już okazję czytać Dom z liści, dobrze wiedzą o czym mówię. Z kolei ci, co mają ją dopiero w planach - muszą przygotować się na sporą niespodziankę.
Bo Dom z liści u nieprzygotowanego czytelnika wywoła szok zarówno swoją niesłychanie złożoną fabułą, jak i zupełnie nietypową konstrukcją. Tę historię trudno precyzyjnie przedstawić w jednym akapicie. Jest to wręcz niemożliwe. Generalnie fabuła kręci się wokół pracownika salonu tatuażu, Johnny'ego Wagabundy, który w mieszkaniu po starszym, niewidomym panu, znajduje ogrom chaotycznie sporządzonych notatek dotyczących pewnego filmu. Problem w tym, że ten film nie istnieje (mimo, że w notatkach starca, składających się na gigantycznych rozmiarów pracę naukową, wypowiadają się o filmie nawet Stephen King i Stanley Kubrick). Czy starszy pan był szalony, czy to Wagabunda zaczyna popadać w obłęd? Chłopak postanawia poskładać do kupy notatki starca i wydać je, jednak próba odczytania tekstu, zaprowadzi go w niebezpieczne rejony własnego umysłu.
Powiedzieć, że lektura powieści Danielewskiego nie należy do łatwych, to nie powiedzieć nic. Dom z liści to prawdziwy literacki labirynt naszpikowany ślepymi uliczkami. Czytelnik, aby dokładnie zrozumieć fabułę książki, musi się bardzo mocno skupić. Fabuła przedstawiona jest tutaj w postaci pracy naukowej - analizie i interpretacji wspomnianego filmu - Relacji Davidsona. Mnóstwo tu utrudniających lekturę przypisów odwołujących się do prawdziwych badaczy, takich jak Jacques Derrida i fikcyjnych. Również historia Wagabundy dodawana jest w postaci przypisów do tekstu starca. Początkowo jest to niezwykle irytujące, z czasem jednak, gdy przyzwyczaimy się do tej konstrukcji, sprawy zaczynają się nieco klarować. Być może uda nam się zrozumieć wizję autora, spostrzec to, co chce nam przekazać. Sama historia zaczyna fascynować i przerażać zarazem, tu historia wpływa na samego czytelnika. To jeden z najważniejszych pozytywów Domu z liści. Bo nawet jeśli forma jest zaskakująca a przy tym męcząca, to absorbująca historia potrafi zrekompensować bardzo dużo.
Nie chciałbym przy tym zdradzać niespodzianki, jaka będzie towarzyszyć czytelnikowi po zajrzeniu do książki. Przyznam, że osobiście byłem bardzo zaskoczony. Autor bowiem zrealizował swojego rodzaju małe dzieło sztuki, które można odczytywać na ogrom różnych sposobów. Forma jest tutaj sposobem, na podkreślenie i wyeksponowanie treści. Sprawia, że czytelnik chwilami czuje się zdezorientowany niczym bohater. Może poczuć to, co on czuje, czytając zapiski starszego pana. Dzięki temu podczas lektury towarzyszy nam szereg skrajnych emocji. Sądzę, że dopiero książka z efektami dźwiękowymi będzie w stanie przebić to, co zaserwował nam Danielewski.
Dom z liści to prawdziwa literacka perełka, której lektura wciągnie Was na długie godziny. Powieść Danielewskiego zachwyca przede wszystkim mroczną i tajemniczą historią, która nie tylko głównego bohatera potrafi doprowadzić do obłędu. Swoim przekazem i formą fabuła niesamowicie oddziałuje także na czytelnika. Trzeba również podkreślić przepiękne wydanie, które na półce w domowej bibliotece będzie się prezentowało rewelacyjnie. Oczywiście książkę poleciłbym każdemu, ale tak naprawdę tylko odważni mogą się z nią zmierzyć. A i oni muszą się liczyć z tym, że zrobi im przysłowiową rysę na bani. Czytacie na własne ryzyko.
--Tomasz Drabik
Dom z Liści
Autor: Mark Z. Danielewski
Autor: Mark Z. Danielewski
Gatunek: Horror
Data wydania: 26 października 2016
za materiał do recenzji dziękujemy
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:
Fascynująco to wygląda, ale męczę już drugi miesiąc i wcale nie idzie lekko, może na święta się uda skończyć ;)
OdpowiedzSłyszałam o tej książce, ale to chyba nie moje klimaty. Nie mniej dobrze, że takie powieści powstają. Za dużo w chwili obecnej jest byle jakich książek, które nie angażują czytelnika, a rosną jak grzyby po deszczu. Mam nadzieje, że powieść Danielewskiego osiągnie ogromny sukces.
OdpowiedzPrzydałby się jakiś konkursik na tę książkę, bo jaram się ostro, ale kaski brak.
OdpowiedzKolejny zadowolony, mimo że książka zakręcona jak 100 diabłów tasmańskich. Mi osobiście mocno wyeksploatowało mózg i nie jestem do końca pewien, czy wszystko do mnie dotarło tak, jak trzeba. Ale z pewnością do niej wrócę i wtedy się dopatrzę elementów, których nie dopatrzyłem się być może za pierwszym razem. W każdym razie, warto było czekać. :)
Odpowiedz