Batman, Mroczny Rycerz, Krzyżowiec w pelerynie - to tylko niektóre z przydomków alter ego Bruce'a Wayne'a, milionera, filantropa, biznesmena, który pod osłoną nocy przywdziewa maskę i wyrusza w mrok fikcyjnego miasta Gotham, by oczyścić je ze zła. Obok Supermana jest to najsłynniejszy superbohater ze stajni DC Comics. Na przestrzeni lat wielokrotnie zmieniał się charakter tej postaci, choć pewne kluczowe dla jego życiorysu elementy pozostały nienaruszone do dziś. Jednym z nich jest geneza bohatera, wiążąca się z tragiczną śmiercią jego rodziców, zabitych przez bandytę na oczach małego Bruce'a.
Czytelnicy szybko pokochali Batmana, który po raz pierwszy pojawił się na łamach 27 zeszytu Detective Comics z 1939 roku. Rok później bohater doczekał się już własnego komiksu (początkowo jego nazwę zapisywano: "Bat-Man"). Było zatem jedynie kwestią czasu, nim po Mrocznego Rycerza sięgnie Hollywood, które w tamtym okresie, zdominowanym jeszcze przez kino-noir, uwielbiało tego typu bohaterów, a i samo przecież dostarczyło twórcom postaci licznych inspiracji (m.in. Znak Zorro z 1920 roku, czy legendarny Dracula z Belą Lugosim). Tym samym po raz pierwszy Batman pojawił się na ekranie w 1943 roku w ramach 15-odcinkowego serialu kinowego.
Fragment pierwszej strony 27 zeszytu Detective Comics, w którym zadebiutowała postać Bat-Mana |
Produkcję zrealizowało studio Columbia Pictures, a reżyserię powierzono Lambertowi Hillyerowi, amerykańskiemu twórcy, od lat kręcącemu filmy w Hollywood. Reżyser zadebiutował w 1917 roku obrazem An Even Break z Olivią Thomas. W rolę tytułową w Batmanie wcielił się Lewis Wilson, dla którego był to pierwszy ważniejszy występ w karierze. Mimo to aktor nie odniósł większego sukcesu. Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku Douglasa Crofta - serialowego Robina. Prawdziwymi gwiazdami produkcji byli Shirley Patterson oraz J. Carrol Naish. Ta pierwsza zagrała ukochaną Wayne'a - Lindę Page. W B-klasowym kinie pojawiała się jeszcze sporadycznie do końca lat 60-tych. Z kolei Naish to aktor z zupełnie innej ligi w tej produkcji, co też widać na ekranie. Jego czarny charakter Dr Daka, to jedyna postać, którą na dobrą sprawę można zapamiętać z serialu. Sam Naish był już w czasie realizacji Batmana aktorem doświadczonym i cenionym, a i znacznie później występował w ważniejszych hollywoodzkich filmach, m.in. u boku Johna Wayne'a w Rio Grande. Za rolę w A medal for Benny z 1945 roku otrzymał Złotego Globa. Był również dwukrotnie nominowany do Oscara.
W momencie, gdy realizowano serial, w świecie komiksu pojawili się już wszyscy ważniejsi przeciwnicy Batmana z Jokerem na czele, niemniej żaden z nich nie zagościł w tej produkcji. Na potrzeby serialu stworzono oryginalnego łotra - przywódcę tajemniczego japońskiego kręgu Dra Dakę. Złoczyńca opracował broń, która zamienia ludzi w zombie działające jedynie na polecenie Daki. Gdy Japończyk porywa ojca ukochanej Bruce'a - Lindy Page, Batman z Robinem włączają się do gry. Z komiksów pochodzili zatem sam Batman, Robin, Linda oraz Alfred, choć niektóre źródła podają, że pomysł na kreację lokaja Batmana wyszedł jednak od twórców serialu, natomiast autorzy komiksów włączyli tę postać do zeszytów w trakcie realizacji produkcji.W dziele Hillyera zabrakło także komisarza Gordona, który pojawił się w pierwszym kadrze u boku Wayna, w oryginalnym zeszycie Detective Comics. Nie wspominam już o braku słynnego Batmobila, co było kwestią niskiego budżetu.
Mimo tych braków Batman z 1943 roku wniósł także nieco świeżości do świata komiksu. Oryginalnym pomysłem scenarzystów było stworzenie jaskini Batmana, sekretnej kwatery, która do dzisiaj jest nieodłącznym elementem świata Bruce'a Wayne'a. Sam Dr Daka z czasem także został włączony do komiksowego grona przeciwników Gakca, choć potrzebował na to ponad 40 lat.
Warto dodać, że serial Hillyera miał dość rasistowski wydźwięk. Często padają w nim stereotypowe lub obraźliwe wypowiedzi na temat Japonii, tymczasem czarnym charakterem jest przecież Japończyk. Wiąże się to bezpośrednio z faktem, ze produkcja realizowana była w czasie szczytowego momentu II wojny światowej. Wówczas bardzo często w filmach umieszczano tego typu wstawki. Co ciekawe, zdawać się może też, że nasz superbohater niespecjalnie przejmował się losem niewinnych (o których bezpieczeństwo przecież walczył). W jednej ze scen zostaje zepchnięty z dachu budynku, po czym spada prosto na rusztowanie z pracownikami. Jeden z nich pod wpływem uderzenia spada z rusztowania, jednak Batman zupełnie się nim nie przejmuje, próbując ponownie dostać się na górę. Nie jest to jednak faktycznie wada bohatera, lecz błąd twórców, którzy nie dopatrzyli sytuacji. Tego typu gaf i pomyłek jest w serialu jednak więcej.
Batmana z 1943 roku należy traktować przede wszystkim jako ciekawostkę. Produkcja warta jest uwagi już ze względu na sam fakt jej powstania - oto pierwszy raz na kinowym ekranie pojawił się Mroczny Rycerz. Należy też podkreślić wspomniane już autorskie pomysły twórców serialu, które przyjęły się dalej. Niestety w kwestii jakości dzieło Lamberta Hillyera pozostawia wiele do życzenia. Miejscami to istny festiwal absurdów, błędów i żenady.
Oczywiście winę za taki stan rzeczy można częściowo zrzucić na niski budżet produkcji, co także było domeną ówczesnych seriali. Nie tylko przełożyło się to na brak Batmobila z prawdziwego zdarzenia, ale nawet stroje bohaterów prezentują się tandetnie. Zapewne lepiej wyglądały dzieciaki poprzebierane na Halloween. Niski budżet odbija się także na efektach, lokacjach, scenografii, czy montażu. Pomijając jednak kwestie finansowe, Batman jest też fatalnie zagrany.
Zupełnie inna sprawa, że nie przeszkodziło to produkcji w odniesieniu komercyjnego sukcesu. Prasa określiła ją mianem "super serialu", choć niektórzy krytycy podkreślali, że obraz zupełnie na takie miano nie zasłużył. Nie zmienia to jednak faktu, że kinomaniacy - tak jak wcześniej miłośnicy komiksów - pokochali Batmana. Serial doczekał się zrealizowanej sześć lat później kontynuacji pt. Batman i Robin (także w postaci kinowej serii), a po latach również edycji telewizyjnej (ostatnia emisja miała miejsce w USA w ubiegłym roku) oraz - współcześnie - wydań DVD. Mimo wszystko dzieło Hillyera pozostaje raczej zapomniane i kto wie, czy być może nie zasłużenie.
Batmana z 1943 roku należy traktować przede wszystkim jako ciekawostkę. Produkcja warta jest uwagi już ze względu na sam fakt jej powstania - oto pierwszy raz na kinowym ekranie pojawił się Mroczny Rycerz. Należy też podkreślić wspomniane już autorskie pomysły twórców serialu, które przyjęły się dalej. Niestety w kwestii jakości dzieło Lamberta Hillyera pozostawia wiele do życzenia. Miejscami to istny festiwal absurdów, błędów i żenady.
Oczywiście winę za taki stan rzeczy można częściowo zrzucić na niski budżet produkcji, co także było domeną ówczesnych seriali. Nie tylko przełożyło się to na brak Batmobila z prawdziwego zdarzenia, ale nawet stroje bohaterów prezentują się tandetnie. Zapewne lepiej wyglądały dzieciaki poprzebierane na Halloween. Niski budżet odbija się także na efektach, lokacjach, scenografii, czy montażu. Pomijając jednak kwestie finansowe, Batman jest też fatalnie zagrany.
Zupełnie inna sprawa, że nie przeszkodziło to produkcji w odniesieniu komercyjnego sukcesu. Prasa określiła ją mianem "super serialu", choć niektórzy krytycy podkreślali, że obraz zupełnie na takie miano nie zasłużył. Nie zmienia to jednak faktu, że kinomaniacy - tak jak wcześniej miłośnicy komiksów - pokochali Batmana. Serial doczekał się zrealizowanej sześć lat później kontynuacji pt. Batman i Robin (także w postaci kinowej serii), a po latach również edycji telewizyjnej (ostatnia emisja miała miejsce w USA w ubiegłym roku) oraz - współcześnie - wydań DVD. Mimo wszystko dzieło Hillyera pozostaje raczej zapomniane i kto wie, czy być może nie zasłużenie.
-- Damian Drabik
CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH ARTYKUŁÓW? POLUB TĘ STRONĘ:
Ale wyciągnąłeś staroć :D
Odpowiedz