Za nami ostatni odcinek kolejnego już, szóstego sezonu jednego z najsłynniejszych seriali ostatnich lat - Gry o Tron. Po raz pierwszy niemal od początku jego trwania nie mam poczucia niedosytu, po raz pierwszy nie mam wrażenia, że twórcy wręcz na siłę rozciągają tę historię, aby jak najdłużej mieć z niej pożytek. Wreszcie poboczne wątki zaczynają się domykać, a główna linia fabularna wychodzi już na prostą, obierając właściwy kierunek, który - miejmy nadzieję - będzie już powoli zmierzał prosto do finału.
W wielu wątkach serial zdążył wyprzedzić już książkę Martina, dlatego zdaje się, że po raz pierwszy wszyscy fani serii oglądali już poszczególne odcinki bez świadomości tego, co może się wydarzyć. A dzieje się wiele. Cersei Lannister mierzy się ze śmiercią kolejnego dziecka, wchodzi także na wojenną ścieżkę z religijnym Septem kierowanym przez Wielkiego Wróbla, który zaczyna sobie coraz śmielej poczynać w mieście. Być może dlatego, że zyskuje poparcie króla Tommena. Tymczasem, jak pamiętamy z poprzedniego sezonu, Deanerys zostaje porwana przez hordę Dothraków, którzy chcą ją zamknąć w miejscu przeznaczonym dla wdów po khalach. Pod jej nieobecność Tyrion i Varys muszą poradzić sobie z panami chcącymi odzyskać niewolników.
Na przeciwnym końcu świata Gry o Tron członkowie Nocnej Straży opłakują śmierć Jona Snowa. Melisandre spróbuje jednak użyć swojej magii, aby przywrócić bohatera do życia. W Winterfell Ramsey Bolton rośnie w siłę, morduje swojego ojca i ogłasza się lordem. W jego ręce wpada także młody Rickon Stark. Z kolei Freyowie tracą zdobyty zdradą zamek na rzecz prawowitego posiadacza - Blackfisha. Jamie Lannister zostaje wysłany w celu odbicia fortyfikacji.
Za Murem powracamy do Brana Strarka, który wraz z Hodorem dotarł do Trójokiej Wrony - starca, który zaczyna uczyć chłopca, mającego zostać jego następcą. Bran doznaje wizji, w których poznaje przeszłość swojej rodziny. Tymczasem Arya dalej szkoli się pod okiem bezimiennego nauczyciela.
Oczywiście pojawiają się także nowe postaci. Wśród aktorów, którzy dołączyli do serialu, są m.in. Max von Sydow i Ian McShane. I chociaż obaj pojawiają się jedynie na krótko, to mają bardzo ważne role do odegrania. Swoją drogą, Sydow to w ogóle fenomen - pomyśleć, że 60 lat(!!!) temu grał u genialnego Ingmara Bergmana w Siódmej Pieczęci, a teraz pojawia się jeszcze w najgłośniejszym serialu Ameryki. Czapki z głów.
Osobny akapit należy poświęcić ostatniemu odcinkowi. Największy boom standardowo przypadł na odcinek dziewiąty, który prawdopodobnie kosztował najwięcej i to było widać na ekranie, w końcu mieliśmy do czynienia z największą bitwą w historii tego serialu. A jednak, o ile ostatni odcinek jest już bardziej kameralny i nastawiony na określenie fabularnych kierunków na kolejny sezon, o tyle jego realizacja jest naprawdę obłędna. Ogląda się go trochę jak teledysk, ale nie jest to żaden zarzut, chcę podkreślić jedynie jak ważną rolę odgrywają w nim zarówno obraz, jak i muzyka. Perfekcyjna realizacja i wiele ciekawych fabularnych rozwiązań sprawiły, że prawdopodobnie mieliśmy do czynienia z najlepszym odcinkiem w historii serialu.
Szósty sezon Gry o Tron nie jest najlepszym sezonem w historii, ale prawdopodobnie tylko dlatego, że po tylu latach realizacji tej serii, trudno już jest wzbudzić w widzach podobne emocje, które towarzyszyły im przy oglądaniu pierwszych sezonów. Nawet największe zaskoczenie nie będzie już niespodzianką, gdy widzowie tego zaskoczenia oczekują.
Trzeba jednak powiedzieć, że jest to najmniej chaotyczny z sezonów. Tym razem twórcy nie nastawiają się na kontrowersje, unikają także niepotrzebnej nagości - można odnieść wrażenie, że po raz pierwszy najważniejsza jest dla nich historia. I to widać - odcinki są wyważone, dramaturgia budowana jest rozsądnie, wątki umiejętnie wygaszane. Widać to też w postawie twórców, którzy twierdzą, że przygotowanych zostanie jeszcze góra dwa sezony, które będą posiadały także mniejszą ilość odcinków. Słusznie, im dłużej bowiem serial nie zmierzałby ku końcowi, tym szybciej straciłby w końcu zainteresowanie odbiorców. Ostatecznie rozegrane zostało to jednak w taki sposób, że na kolejny sezon będziemy czekać z olbrzymią niecierpliwością.
Gra o tron (Game of Thrones)
Twórcy: David Benioff, D.B. Weiss
Obsada: Maisie Williams, Sophie Turner, Kit Harington, Lena Headey, Peter Dinklage, Nikolaj Coster-Waldau, John Bradley, Emilia Clarke, Iain Glen, Stephen Dillane, Alfie Allen, Rory McCann, Gwendoline Christie, Ciaran Hinds i inni
Muzyka: Ramin Djawadi
Zdjęcia: Alik Sakharov, Robert McLachlan
Gatunek: Dramat, Fantasy, Przygodowy
Kraj: USA, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2016
Nie ma co, dali radę. Jak mnie ten serial zaczynał już nużyć i męczyć, tak tym sezonem twórcy wynagrodzili mi wiele. I jeszcze wątek historii Snowa, no czekam na więcej :)
OdpowiedzWygląda na to, że Snow to najważniejsza postać serialu :)
Daenerys zrobi z nimi wszystkimi porządek już niedługo :)
OdpowiedzMoże tak może nie :)
Niechże oni już to skończą w następnym sezonie i to z przytupem :)
OdpowiedzDla mnie też mógłby być koniec już w następnym sezonie :)
Ej jak to... już koniec? Jeny, ja nadal jestem w połowie drugiego sezonu... Może po obronie uda mi się nadrobić!
OdpowiedzDo następnego sezonu się wyrobisz na pewno :)