Lovecraft, Stevenson, , Poe, Grabiński – te nazwiska znane są wszystkim fanom klasycznej literatury grozy. Nie każdy jednak wie, że poza nimi olbrzymi wkład w dorobek literackiego horroru miało wielu innych pisarzy. Wśród nich jest Wilkie Collins, będący zarazem prekursorem powieści detektywistycznej. W swoich utworach poruszał wątki kryminalne dużo wcześniej niż sir Artur Conan Doyle. Szkoda tylko, że sam autor – mimo że za życia cieszył się ogromną popularnością, a w tamtym okresie był jednym z najlepiej opłacanych wiktoriańskich beletrystów – dzisiaj zdaje się być raczej zapomniany. Tym bardziej może cieszyć fakt, że za sprawą wydawnictwa Zysk i S-ka możemy ponownie poczuć klimat tamtych lat dzięki nowemu wydaniu powieści Nawiedzony hotel.
W rzeczywistości poza tytułową powieścią wydanie zawiera także najciekawsze opowiadania legendy angielskiej literatury. Nawiedzony hotel od razu przywołuje na myśl elementy grozy znane z popkultury. Ileż to razy w późniejszych czasach motyw zamieszkiwanego przez duchy hotelu wykorzystywany był w wielu horrorach. Collins jednak tworzy dzieło niejednoznaczne, nieoczywiste. Stawia raczej na aurę tajemnicy i niesamowitości. Ostatecznie czytelnik nie ma pewności, czy to, z czym się zetknął, jest elementem nadprzyrodzonym, czy zwyczajnie wytworem jego bujnej wyobraźni.
Akcja powieści rozgrywa się głównie w Wenecji, gdzie stoi tytułowy hotel, a ukazana zostaje ona jako mroczne miasto, pełne ponurych kanałów i wszechobecnej śmierci. Pośród aury tajemniczości autor kreśli tragiczne losy lorda Monberry, który zostawia swoją narzeczoną dla enigmatycznej kobiety, o nie do końca jasnej reputacji, narażając się przy tym na niechęć całej swojej rodziny. W czasie podróży po Europie zatrzymują się w wynajętym pałacu w Wenecji. Po pewnym czasie do jego rodziny dociera informacja o śmierci lorda. Niestety sprawa owiana jest tajemnicą, historię natomiast poznajemy dzięki pierwszoosobowym relacjom kilku świadków. Prawda zaś wyłania się z zarysu przedstawionej sztuki teatralnej. Podobnie jest w pozostałych opowiadaniach. Można stwierdzić, że jest to pewien element rozpoznawczy twórczości Collinsa, a zarazem oznaka jego talentu.
Oczywiście książkę należy oceniać przez pryzmat epoki, w której została napisana, bo nawet pomimo bardziej nowoczesnego przekładu, daje się odczuć klimat tamtych czasów. Na pewno nie doświadczymy tu elementów, które charakteryzują obecne powieści grozy czy kryminały. Collins stawiał na detale, opisywał drobiazgi. Najważniejsza jest tu powolnie rozwijająca się fabuła (niektórzy zwyczajnie mogą powiedzieć, że jest nudno), z mnóstwem opisów i dygresji. Istotny jest także obraz ówczesnego szlacheckiego społeczeństwa i panujące wtedy reguły. Trzeba mieć chociaż podstawowe informacje na ten temat, żeby całość nie wydała nam się zwyczajnie nierealna.
Podobać się zaś może sposób, w jaki Collins buduje grozę. Choć do końca nie możemy traktować tego w kategoriach typowego horroru. W tej kwestii także trzeba mieć na względzie czasy powstania. Mając na myśli grozę, mówimy tu o postrzeganiu pewnych zjawisk ponadnaturalnych, takich jak chociażby duchy, które w tamtym okresie budziły pewnego rodzaju fascynację i na pewno wzbudzały spory niepokój. Istotny jest także obłęd, który poniekąd ma ogromne znaczenie w każdym utworze. Czytelnik nie wie czy to, co autor ukazuje, jest prawdziwe, czy jest wymysłem szaleńca, spowodowane obsesją, a może niespełnioną miłością. Strach w tekstach Collinsa jest nienamacalny, bijący z ludzkiego wnętrza.
Nawiedzony hotel Wilkie Collinsa jest wspaniałą propozycją dla wszystkich fanów mrocznych teksów przepełnionych grozą, w klasycznym wydaniu. Mimo że miejscami razi infantylnością, warto poświęcić kilka godzin na lekturę, ciesząc zmysły stylistycznym kunsztem autora. Szczególnie, że w dzisiejszych czasach półki sklepowe często zapychają wątpliwej jakości horrory, nastawione głównie na epatowanie przemocą, brutalnością czy coraz bardziej wymyślnymi monstrami. Dobra groza, operująca przede wszystkim klimatem i niedopowiedzeniami, jest w cenie. Collins taką oferuje.
Autor: Wilkie Collins
Gatunek: Horror
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: maj 2015
Jeśli chodzi o Collinsa to zdecydowanie bardziej interesuje mnie "Kobieta w bieli" i późniejszy, ponoć jeszcze lepszy, "Kamień Księżycowy". Choć te, jak wspomniałeś na wstępie, należą już do gatunku detektywistycznego. Wszak w połowie XIX w. kiedy Collins tworzył swoje działa te dwa gatunki (lit. grozy i lit. detektywistyczna) dość mocno się przenikały i uzupełniały. Może na to wskazywać fakt, że to właśnie E. A. Poe jest uważany przez wielu znawców tej tematyki za twórce pierwszej powieści detektywistycznej, a kojarzymy go raczej z tym drugim gatunkiem, czyli horrorem.
OdpowiedzFaktycznie Poe tworzył kilkanaście lat wcześniej, ale w Ameryce i w czasie swojego życia raczej był uznawany za kiepskiego pisarza. Collins zaś był pierwszy w Europie i za życia był bardzo popularny. Dziwnie się jakość utarło, że to Conon Doyle był prekursorem powieści detektywistycznej. A jak się okazuje to czerpał wzorce z tych dwóch panów, a szczególnie z Auguste Dupina, którego wymyślił Poe, pierwszego w historii detektywa.
Utarło się tak dlatego (tak sądzę), że do naszych czasów przetrwało najwięcej powieści i opowiadań Doylea i były one najbardziej rozpowszechnione. No i co najważniejsze - bardziej kryminalne niż utwory Poego czy nawet Collinsa. A jeśli chodzi o wpływy na twórczość Doylea nie można zapominać o Émilu Gaboriau, który był pomostem między Poem a Doylem. No i Charls Dickens też dorzucił swoje trzy grosze do literatury detektywistycznej. Ach... jest tyle książek do czytania a tak mało czasu :(
To jest najgorsze, że z baraku czasu trzeba wybierać, a tyle by się chciało przeczytać.
Dla mnie to lektura obowiązkowa, chętnie poznam ten nieco inny, mniej dosłowny wymiar horroru. Poza tym to klasyka, więc skoro jest możliwość sięgnięcia po nią, to grzech nie spróbować :)
OdpowiedzWarto, szczególnie że twórczość Collinsa jest niejako swojego rodzaju sztuką.
Z całym szacunkiem dla twórczości Collinsa, ale twórczość Conon Doyle'a jest o wiele bardziej przystępna w odbiorze i chyba dlatego jest bardziej popularna w naszych czasach. Bo tak jak napisałeś, że mimo nowego przekładu czuć stary styl. Może i jest to zaletą, ale większość czytelników woli jednak łatwe i przystępne książki.
OdpowiedzMożliwe, że coś w tym jest. Nie zmienia to jednak faktu, że twórczość Collinsa jest lepsza jakościowo.
Ty kusisz, okładka kusi, a ja ie wiem czy jestem fanem grozy XD Chyba czas spróbować się w tej kategorii. Bo filmy/seriale uwielbiam, ale czy podejdą mi książki? Się okaże. Na półce mam kilka książek z tej tematyki i znajdzie się też ta... pytanie kiedy w końcu się za to wszystko zabiorę...
OdpowiedzPodobno w życiu trzeba wszystkiego spróbować, a klasyki grozy to już na pewno.
Fajnie było by mieć urządzenie do zatrzymywania czasu podczas czytania. Szybko można by nadrobić każde zaległości ;)
Oj tak! Wiele bym dała za takie urządzonko.